Zabawa w pana i chama

Zabawa w pana i chama

Telewizja upokarza i Polacy to kochają
Telewizja upokarza i Polacy to kochają Źródło: WPROST.pl
Janusze i Grażyny, damy i wieśniaczki, warszawiacy i słoiki. Te etykietki są jak karty, którymi gramy w jedną z ulubionych gier narodowych: upokarzanie. Talia zgrana do granic możliwości, ale wciąż ktoś nowy krzyczy: przebijam!

Adam Bodnar, rzecznik praw obywatelskich, wzywa do powstrzymania się od mowy wykluczenia i pogardy. „Żadne okoliczności, w tym kampania wyborcza, nie mogą być uzasadnieniem dla dehumanizacji grupy społecznej oraz homofobicznej retoryki”, apeluje. Nie on jedyny. Polskie Towarzystwo Psychiatryczne już po raz kolejny jest zaniepokojone „destrukcyjnymi i stygmatyzującymi wypowiedziami” w przestrzeni publicznej. Jednych śmieszą, innych drażnią lub irytują. Ale najczęściej przechodzimy obok nich obojętnie. Przyzwyczailiśmy się. Gra w upokarzanie ma w Polsce długą tradycję i od lat cieszy się powodzeniem. Wyrosła na przedwojennych podziałach klasowych, PRL-owskich awansach społecznych, szybkich karierach po 1989 r. Wzorcach masowej kultury segregujących odbiorców na „lepszych” i „gorszych”.

Neoliberalna zasada „zysk ponad ludzi”, o której pisze filozof Andrzej Szahaj, powołując się na tytuł książki Noama Chomsky’ego, powoduje, że z przyjemnością oglądamy „publiczne upokarzanie innych w telewizji”, nie obruszając się na „bulterierów różnych partii, którzy prezentują mocniejszą wersję kultury upokarzania w postaci bezwstydnego i zadowolonego z siebie chamstwa”.

„Upokarzani chcą oglądać innych upokarzanych, aby lepiej znieść swe własne upokorzenie. W ten sposób kształtuje się kultura upokarzania jako niewidoczny klej spajający społeczeństwo nierównych ludzi, wystawionych na działanie mechanizmów, nad którymi nie panują i których się boją” – twierdzi Szahaj.

Podobnie uważa Michał Rydlewski, medioznawca z Uniwersytetu Wrocławskiego. „Upokarzam, więc jestem”, trawestuje myśl Kartezjusza. – Pytam studentów: „Czy nie bulwersuje was, kiedy Magda Gessler w programie TVN miota w ludzi talerzami? Przecież to tak, jak bym na zajęciach rzucił w kogoś długopisem. Jak by się pani, pan wówczas poczuli? W odpowiedzi słyszę: „Ale to co innego, to konwencja”, albo „Ale jej wolno, bo jest gwiazdą”. Ale dla kogo jest ta konwencja? Dla prowadzącej. A dlaczego gwieździe wolno więcej? Kto ma to wyznaczać? A jak się czują ludzie, którzy w tym biorą udział? Jak wy byście się poczuli? Przecież oni są często zażenowani, obracają wszystko w żart, żeby ocalić swoją godność. Metafora telewizji jako spektaklu przysłania fakt, że uczestnicy ponoszą konsekwencje psychiczne tych występów” – ubolewa.

Cały artykuł opublikowany jest w 21/2020 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.

Spis treści tygodnika Wprost nr 21/2020 (1937)