Urodziła martwe dziecko. „Czułam jak umiera. Ostatni oddech, głębokie kopnięcie i koniec"

Urodziła martwe dziecko. „Czułam jak umiera. Ostatni oddech, głębokie kopnięcie i koniec"

Naga kobieta
Naga kobietaŹródło:Pixabay / StockSnap
– Nie wiem, czy udźwignęłabym umieranie córki w męczarniach. Olusia zmarła na dwa dni przed porodem – mówiła Beata, jedna z bohaterek „Dziewięciu rozmów o aborcji” Krystyny Romanowskiej i Katarzyna Skrzydłowskiej-Kalukin.

Po decyzji Trybunału Konstytucyjnego, który orzekł, że przepis zezwalający na aborcję w przypadku dużego prawdopodobieństwa ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu lub nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu jest niezgodny z konstytucją, kobiety wyszły na ulice. Protestują w całej Polsce, oburzone, że sędziowie i politycy chcą o nich decydować. Jak czują się matki, które utraciły dziecko? - Nie wiem, czy udźwignęłabym umieranie córki w męczarniach. Olusia zmarła na dwa dni przed porodem - mówiła Beata, jedna z bohaterek "Dziewięciu rozmów o aborcji" Krystyny Romanowskiej i Katarzyna Skrzydłowskiej-Kalukin.

„Dziewięć rozmów o aborcji”, Krystyna Romanowska i Katarzyna Skrzydłowska-Kalukin

Czterdziestolatka wyznała, że jej walka o dziecko trwała przez dziesięć lat. Kobieta trzy razy była w ciąży. „Staraliśmy się, leczyliśmy się w jednej z najlepszych wówczas klinik w Warszawie. Pierwsza wizyta u pani doktor, siódmy tydzień, ona słyszy bicie serduszka, ale wszystko oczywiście potwierdzi USG. W 12. tygodniu, tak jak to się tak standardowo robi, poszliśmy na umówione USG. I pan doktor powiedział, że ciąża jest martwa od 6. tygodnia. Zawalił nam się świat. Szykowaliśmy się na dziecko, oglądaliśmy ubranka, projektowaliśmy pokoik. A tu taka wiadomość” - przyznała.

Czytaj też:
Ich synek żył 10 dni. „Mogliśmy mu oszczędzić cierpień. Nasze dziecko oddychało, ale tak naprawdę było martwe”

Byłam trzy razy w ciąży

W szpitalu nie było miejsca, więc musiała czekać, aż się zwolni. „Przyjęli mnie po dwóch dniach. Dwa dni czekałam cała w nerwach, a tam zaproponowano mi tabletkę poronną” – relacjonowała. Najgorsze było jednak dopiero przed nią. Bała się, że nie będzie mogła mieć dzieci, „bo pewnie coś poszło nie tak w jej organizmie po zabiegu”. Poza tym wcześniej miała podejrzenia PCOS, czyli zespołu policystycznych jajników.

Źródło: Wprost