Oppenheim o upadłości konsumenckiej: Jak łatwo wpaść w pętlę kredytową

Oppenheim o upadłości konsumenckiej: Jak łatwo wpaść w pętlę kredytową

Korzystając z „chwilówek”, łatwo wpaść w pętlę kredytową
Korzystając z „chwilówek”, łatwo wpaść w pętlę kredytową Źródło: Shutterstock / MikeDotta
Prowadząc kancelarię antywindykacyjną już piąty rok, dostaję od zadłużonych mnóstwo maili. Na wszystkie odpowiadam osobiście. Traktuję je także jako źródło wiedzy, m.in. na temat psychiki dłużnika, bezwzględnego działania banków, czy też łamania prawa przez firmy windykacyjne oraz ich pełną bezkarność za takowe czyny. Oto fragment jednego z listów: „Tak zaczęłam zaciągać sobie na szyi pętlę. Byłam jak w dzikim amoku. (...) Czuję się nic niewartym śmieciem. Reasumując, długi to najstraszniejsza rzecz w życiu”.

Dziś przedstawię Państwu obszerne fragmenty jednej z wiadomości, którą odebrałem niedawno. Jest to szczera i bardzo smutna opowieść na temat, jak łatwo wpaść w sidła pętli kredytowej. I jak ogromnie negatywny wpływ na życie takiej osoby ma stan, kiedy w takiej sytuacji się znajdziemy. I nie umiemy wypracować w sobie odpowiednich mechanizmów obronnych. Oto fragmenty opisanej wiadomości. To historia „z życia wzięta”. Przytaczam list w całości:

A zaczęło się tak niewinnie…

„Moja walka z długami wiąże się z sektorem lichwy, a nie kredytów bankowych, niemniej jednak istota problemu jest taka sama. Moje zadłużanie zaczęło się typowo: w grudniu 2017 r. poważnie zachorowałam. Pielgrzymki po prywatnych gabinetach, operacja. Strach, co dalej i skąd wziąć pieniądze na leczenie. Przy mojej pensji, najniższej krajowej, zero szans na kredyt w banku, popełniam najgorszy błąd w życiu: w desperacji biorę chwilówkę w X. Pierwsza kwota na zachętę, z możliwością dobrania większej sumy. Trochę brakuje mi do jej spłaty a priorytetem dla mnie jest rzetelne i terminowe spłacanie swoich zobowiązań. Za wszelką cenę, bo tak mnie nauczono.

Czytaj też:
Poradnik Krzysztofa Oppenheima: Toniesz w długach? Zmień „twarz” to przestaną cię nękać

Biorę więc kolejną chwilówkę - na spłatę poprzedniej. I tak zaczęłam zaciągać sobie na szyi pętlę. Byłam jak w dzikim amoku porażona strachem, żeby się tylko nie spóźnić ze spłatą pożyczek. Brałam więc kolejne na spłatę jednych i refinansowanie pozostałych. Brałam te chwilówki regularnie, co miesiąc w tych samych parabankach i czułam się jak wzorowa uczennica, która na czas zawsze odrabia zadanie domowe.

Szybki pieniądz: pułapka, w którą tak łatwo się wpada…

Procedura przyznawania chwilówek? Kliknięcie kwoty, zatwierdzenie i czas badania zdolności kredytowej klienta – to ledwie kilka sekund, bo robi to system informatyczny. Lichwiarze dla stałych i rzetelnych klientów mają „prezenty” w postaci przyznania coraz wyższych kwot do pożyczenia. Czyli kiedy klient dojdzie do ściany, np. u mnie przy pensji 1650 zł lichwa proponuje i przyznaje mi bez zająknięcia np. 6 tys. zł. Czyż to nie jest celowe działanie parabanku na niekorzyść własnego przedsiębiorstwa, podyktowana chciwością i chęcią zysku?

Dzień, kiedy przychodzi przebudzenie: kac przeogromny…

Swój sznur na szyi ukręciłam przez rok, tj. w okresie od grudnia 2017 do listopada 2018 roku. Do chwili gdy już nie miałam gdzie pożyczyć na spłatę pożyczek. Z tyłu głowy czułam, ze coś jest nie tak. Ale nie wyobrażałam sobie nie spłacać pożyczek. Bałam się tego, ale w końcu usiadłam i policzyłam swój dług: 95 tys.zł w 25-ciu chwilówkach łącznie. Szok, przerażenie. Co teraz się stanie, kiedy przestanę spłacać?

Windykacja, to było dla mnie słowo jak z koszmaru. Wtedy znalazłam w sieci, na forum dla zadłużonych, podobne historie. I dopiero wtedy zrozumiałam w co się wpakowałam. Tam też się dowiedziałam, że należy przestać spłacać chwilówki i nie zadłużać się dalej. Że trzeba podjąć walkę.

Windykacja po polsku, czyli: jak upodlić człowieka?

Na początku odbierałam telefony z windykacji. Nikt mnie w życiu tak nie sponiewierał i nie zeszmacił. Wiec zaczęłam walkę: z windykacją przez nie odbieranie telefonów, potem zmieniłam numer telefonu. Nie rozmawiałam także z windykatorami terenowymi.

Skupiłam się na najważniejszym: odbieraniu pism od windykacji oraz z sądu, założeniu konta w e-sądzie w Lublinie oraz w portalu sądu rejonowego, bo wiadomo że trzeba będzie bronić się w sądzie. Znalazłam prawnika, który specjalizuje się w obronie procesowej przed chwilówkami w sądzie. Na 25 chwilówek, 12 zostało w międzyczasie sprzedanych do, zwykle szemranych, funduszy zarejestrowanych w rajach podatkowych.

Kiedy demony na dobre zagoszczą w twojej głowie…

Nie podjęłam tylko walki najważniejszej: ze sobą. Moim życiem miotają demony, ciągły patologiczny wyrzut sumienia i poczucie winy. Czuję się nic niewartym śmieciem. Mam wrażenie, że wszyscy wiedzą o moich długach. Kiedyś nie rozumiałam, jak to jest żyć z dnia na dzień, dzisiaj tak właśnie żyję. Jak zombie. Ten permanentny strach, co dalej, że nie wyjdę z długów do końca życia, paraliżuje mnie od roku. To jak katatonia. Mam problemy z decyzyjnością, wypadłam z rynku pracy.

Czytaj też:
Musiałeś zamknąć biznes przez lockdown? Są metody, żeby z tym walczyć

Wie Pan, że nie potrafię podjąć pracy, bo uważam, że wszyscy dowiedzą się o moich długach, że nie poradzę sobie z najprostszymi czynnościami. Mam myśli samobójcze, wiele razy je odraczałam...

Moje myśli zdominowało przekonanie, że najważniejsze w życiu są pieniądze. A dokładniej - wolność od długów. Więc demony w mojej głowie to jedno, ale największym ciosem jest dla mnie postawa większości sędziów, orzekających w sprawach o zapłatę. Niestety, większość sędziów stoi po stronie lichwy, twierdząc, że to poważne instytucje finansowe. A dłużnik to nieodpowiedzialny idiota, który z zaciągania pożyczek uczynił sobie stałe źródło dochodu. Znam osoby, którym sędzia napisał takie słowa w uzasadnieniu wyroku.

Komornikofobia: jak to strasznie boli!

Obecnie jestem po 10 sprawach w sadzie rejonowym z czego: 7 wygrałam, dwie dopiero się odbędą. I niestety - jedna przegrana w tym tygodniu po mojej apelacji, co mnie kompletnie załamuje. To dług kupiony przez firmę windykacyjną, zresztą bezwzględną w działaniu. Firma posiada wadliwą umowę cesji, co mój pełnomocnik podniósł. Firma ta nie udowodniła przed sądem prawa do długu, a mimo to sędzia z sądu okręgowego podtrzymał wyrok I instancji. To 5,5 tys. zł do zapłaty. Na dniach odwiedzi mnie komornik, bo nie mam takiej kwoty, a z tym wierzycielem na ugodę nie ma szans.

Bilans mam taki: nie mam żadnego majątku, nie mam nieruchomości, mieszkam u rodziców. Konto mam puste, nie mam pracy.

Żal mi tylko moich rodziców, bo będą musieli doświadczyć „uroków” wizyty komornika, który pewnie zajmie im telewizor i nie wiadomo, co jeszcze. Pewnie całe wyposażenie i sprzęty, choć przecież jest to własność rodziców. Ciekawe, jak to udowodnię komornikowi. Reasumując, długi to najstraszniejsza rzecz w życiu. Niszczą relacje z bliskimi, zabijają człowieka psychicznie i fizycznie. Przepraszam za tak przydługiego maila i pozdrawiam”.

Czy tę panią da się jeszcze uratować?

Nie wiem. Problem jest w tym, że ja mogę działać wyłącznie na zlecenie klienta. W opisanym przypadku narzucającym się i w miarę prostym rozwiązaniem jest właśnie upadłość konsumencka. I takowe zaproponowałem autorce listu. Nie mam na razie odpowiedzi.

W następnym odcinku Poradnika, wrócę do tematu pułapki kredytowej, w którą tak często wpadają nasi rodacy. Kolejna część ukaże się pod tytułem:

Pętla kredytowa niejedno ma imię
Krzysztof OPPENHEIM: ekspert finansowy, związany z bankowością od 1993 r. Specjalizuje się m.in. w antywindykacji, pomocy frankowiczom oraz zadłużonym przedsiębiorcom, a także w upadłości konsumenckiej. Wiceprzewodniczący Zespołu Roboczego ds. Upadłości i restrukturyzacji, działającego w ramach Rady Przedsiębiorców przy Rzeczniku Małych i Średnich Przedsiębiorców. Założyciel Fundacji Praw Dłużnika „Dłużnik też Człowiek”.
Artykuł został opublikowany w 45/2020 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.