Ozdrowieniec Artur Dziambor: „Twierdzą, że oszukano mnie w szpitalu”

Ozdrowieniec Artur Dziambor: „Twierdzą, że oszukano mnie w szpitalu”

Poseł Artur Dziambor
Poseł Artur Dziambor Źródło: Newspix.pl / G.Krzyżewski
Przebieg choroby posła Konfederacji był na tyle poważny, że Artur Dziambor musiał spędzić ponad tydzień w specjalistycznym szpitalu w Gdyni. Udało mu się wyzdrowieć, ale powrót do dawnej sprawności zajmie Dziamborowi miesiące. Specjalnie dla „Wprost” polityk mówi o strachu, skutkach COVID-19, wiadomościach, które dostaje od antycovidowców i obowiązkowych szczepionkach.

Wprost: Panie pośle, jak zdrowie?

Artur Dziambor: Dobrze. Ogólnie w porządku, tylko jestem bardzo słaby. Mimo tego, że jestem duży, walczę z tym. Gram w kosza, chodzę na siłownię, a po tym koronawirusie jestem na tyle osłabiony, że pójście do sklepu jest wysiłkiem.

Gdyby procentowo miał pan określić spadek kondycji? W stosunku do tego co było przed chorobą?

Powiedziałbym, że spadek jest mocny. Nawet bardzo mocny. Tak jak mówię, lubiłem dawać sobie w kość i regularnie chodziłem na siłownię. W tym momencie to niemożliwe i męczy mnie zwykłe wejście po schodach. Lekarka, która mnie prowadziła, mówiła, że do około dwóch miesięcy potrwa powrót do normalności. Optymistycznie, bo z kolei prof. Piotr Kuna, który często występuje w mediach jako ekspert, twierdzi, że powrót może zająć nawet do sześciu miesięcy.

To duża rozbieżność.

Mam nadzieję, że stanie się to jak najszybciej. Każdego dnia staram się coś robić.

Mam jednak ubytek funkcjonalności płuc na poziomie kilkunastu procent. Pod koniec stycznia 2021 r. mam umówioną kontrolę i okaże się, czy płuca się regenerują.

Źródło: Wprost