Długi to szansa na poprawę jakości życia. Niemożliwe? A jednak!

Długi to szansa na poprawę jakości życia. Niemożliwe? A jednak!

Zdj. ilustracyjne
Zdj. ilustracyjne Źródło:Shutterstock
Długi, to pozornie tylko problem z pieniędzmi. Pozornie, gdyż konsekwencje nadmiernego zadłużenia są znacznie większe, niż tylko finansowe. I dotyczą wszystkich: dłużników, wierzycieli, całego społeczeństwa.

Wierzyciele oczywiście tracą pieniądze, muszą zwiększać koszty obsługi niewykonywanych zobowiązań, tworzyć rezerwy. Ale też tracą zaufanie do ludzi, sami popadają w zobowiązania, muszą tłumaczyć się swoim wierzycielom. W niekorzystnych okolicznościach stają się także niewypłacalnymi dłużnikami i „dołączają” do „sprawców” swoich kłopotów. A po chwili jadą na tym samym wózku.

Czytaj też:
Gigantyczne długi firm. Rekordzistą jest przedsiębiorca z Mazowsza

Wszyscy tracimy, ponieważ ponosimy społeczne skutki funkcjonowania osób zadłużonych i nie mamy z tego żadnych korzyści. Jakie mielibyśmy mieć bowiem korzyści z tego, że zadłużeni są wykluczeni społecznie, „pokazują” i „przekazują” bezradność następnym pokoleniom, „wypadają” z legalnego obrotu gospodarczego i funkcjonują w tzw. szarej strefie? Nie korzystają z usług instytucji finansowych, korzystają natomiast z pomocy społecznej państwa, chorują, nie pracują, nie są aktywni. A to nie wszystkie konsekwencje…

Opowieść Anny

– Pytałam bez przerwy. Ciągle pytałam – rozpoczęła swoją opowieść Anna. – Pytałam i liczyłam na jakąkolwiek odpowiedź. Bo nie wiedziałam, jak spłacić te długi, jak pozbyć się natrętnych myśli o kolejnym terminie raty, jak się uwolnić? Aż w końcu coś zrozumiałam i zapytałam: jak uwolnić się od tego człowieka, który tyle razy mnie nachodził? Tak! W końcu zrozumiałam, że nie o wywiązanie się z terminu i nie o kasę tutaj chodzi! Na pewno nie! Przecież ja i tak nie mam szans na jakąkolwiek spłatę! Przecież zrobiłam już wszystko, co możliwe. Więcej nie zarobię, nikt mi już nic nie pożyczy! „Przyjaciele” i znajomi dawno mnie opuścili. Nie odbierają ode mnie telefonów, nie odpisują, przestali się ze mną kontaktować, bo jeszcze czegoś bym nie daj Boże od nich chciała – opowiada.

Anna wstała z fotela i zaczęła nerwowo chodzić po pokoju: – Doszłam do ściany i ważne stało się tylko jedno. Muszę uwolnić się od NIEGO, od bezsilności i bezradności, od lęku i paraliżującego strachu przed NIM. Bo za chwilę znowu zapuka do moich drzwi, bo wedrze się do mojego zamkniętego świata i nie będę miała gdzie się schować. Stracę azyl.

– Całymi dniami siedzę skulona na łóżku jak zbity pies – opowiada dalej Anna. – W mieszkaniu „medialna cisza”, żeby nie było słychać, że w domu ktoś jest. Wyłączam światło i robię pełne „zaciemnienie”, żeby mieszkanie „udawało” puste cztery ściany. A mnie jakby nie ma. Nie istnieję. Wszystko po to, żeby sobie poszedł i zostawił mnie w spokoju. Nie chcę, boje się, płaczę. Z niebytu wyrywa mnie dzwonek telefonu. Mama. Dla niej jestem. Jeszcze jestem. Jeszcze powalczę. Poszukam odpowiedzi. Przecież musi gdzieś być! – wspomina.

Skutki zadłużenia

Kilka lat temu miałem okazję zapytać niewielką grupę dłużników o skutki ich zadłużenia. Opierając się na swoich wieloletnich obserwacjach wskazałem jedenaście potencjalnych „skutków” i poprosiłem moich rozmówców o wybranie trzech najbardziej „bolących”, szkodliwych, negatywnych, czy też destrukcyjnych dla ich życia „skutków”.

Wskazałem, że „skutkiem” może być:

  • utrata możliwości utrzymania się, gdyż zazwyczaj w stanie nadmiernego zadłużenia nie ma już możliwości pożyczania gdziekolwiek i od kogokolwiek,
  • pogorszenie relacji z członkami rodziny lub wręcz rozpad rodziny,
  • pogorszenie lub zerwanie relacji ze znajomymi i przyjaciółmi,
  • narażenie innych osób na finansowe skutki zadłużenia, gdyż konsekwencją niewypłacalności jest konieczność spłacania zobowiązań dłużnika przez poręczycieli, żyrantów, członków rodziny,
  • bezdomność,
  • poczucie zagrożenia psychicznego a nawet fizycznego z powodu życia „pod egzekucją i windykacją”,
  • bezrobocie,
  • praca w „szarej strefie”, co często powoduje brak świadczeń zdrowotnych, lub wykorzystywanie przymusowej sytuacji przez pracodawcę,
  • negatywna ocena otoczenia, lub co najmniej – brak zrozumienia dla sytuacji dłużnika,
  • wykluczenie społeczne, poczucie bezsilności, wyuczona bezradność
  • napiętnowanie, stygmatyzacja.

Wbrew pozorom, „skutki pieniężne” wcale nie okazały się najważniejsze. Uczestnicy badania za najistotniejsze wskazali poczucie zagrożenia psychicznego a nawet fizycznego z powodu życia „pod egzekucją i windykacją”, pogorszenie relacji z członkami rodziny lub wręcz rozpad rodziny, oraz negatywną ocenę otoczenia, w tym brak zrozumienia dla sytuacji dłużnika. Zupełnie bez znaczenia – w ocenie badanych – było natomiast pogorszenie lub zerwanie relacji ze znajomymi i przyjaciółmi, bezdomność i bezrobocie.

Jak napisał kiedyś José Saramago: „człowiek nigdy nie jest świadom wszystkich konsekwencji swych czynów”. Zaczynamy z pożyczonymi pieniędzmi i myślimy, że to tylko kasa, a kończymy ze stratami, których za żadne skarby nie odzyskamy.

Korzyści?

Skutek – zgodnie z słownikową definicją – to konsekwencja, efekt, następstwo, wynik, rezultat. I tak na szczęście swoje sprawy widzieli moi rozmówcy. Zapytani w kolejnym badaniu o pozytywne „skutki” swojej sytuacji wskazali, że najważniejsze, czego długi ich nauczyły, to:

  • „Dość tego życia pod psychiczną presją windykatora i komornika! Dość tłumaczenia się, błagania, życia w poniżeniu! Dość uciekania, ukrywania się, unikania! Czas z tym skończyć!”
  • „Dość tego poczucia bezsilności! Czas wziąć się za swoje sprawy!”
  • „Kto jest naprawdę naszym przyjacielem – będzie przy nas, kto udawał – dobrze, że sobie pójdzie”.
  • „Kto będzie chciał zrozumieć – zrozumie. Kto nie będzie chciał – trzeba mu współczuć, bo jeszcze nie widzi, że powinien (też) naprawić swoje życie!”
  • „Jeżeli z powodu długów tracisz dom – co boli – to jednak trzeba wiedzieć, że Dom, to nie miejsce, gdzie mieszkasz, ale miejsce, gdzie są twoi bliscy, którzy powinni cię rozumieć”.
  • „W końcu można zająć się swoimi finansami na poważnie! Brak możliwości dalszego „zewnętrznego zasilania” do tego zmusza. I dobrze!”
  • „Jeszcze będę opowiadać o tym, jak sobie poradziłam! Bo poradzę sobie i to będzie dowód, że Chcę, Mogę, Potrafię! To jest Moja Siła! To jestem JA!”

Budujące!

Czytaj też:
Jak się wyplątać z pętli zadłużenia? Uważaj na „dobre” rady ekspertów finansowych

…i jeszcze jedna ważna rzecz na zakończenie

Swojego czasu przeczytałem inspirującą książkę Paula Ardena „Cokolwiek myślisz, pomyśl odwrotnie”. To książka – jak wskazuje sam autor – o korzyściach z podejmowania złych decyzji. To książka o odwadze, by wejść do gry. To książka o przejmowaniu kontroli.

Jak napisał Paul Arden: „Bądź swoim najsurowszym krytykiem. Kiedy coś idzie nie tak, mamy ochotę zrzucić winę na innych. Nie rób tego. Przyjmij odpowiedzialność. Ludzie to docenią, a ty przekonasz się, na co cię stać”.

Historia tych blisko dwudziestu zadłużonych osób, o których tym razem napisałem jest – moim zdaniem – wielce pouczająca. Zobaczyli korzyści w swoich „złych decyzjach”, odważnie zmienili swoje życie i teraz wiedzą na co ich stać. Jeśli też tak byś chciał – dowiedz się, jak to zrobić.

Piotr Paweł Wydrzyński jest prawnikiem, inżynierem, psychologiem. Wykonuje zawód doradcy restrukturyzacyjnego i terapeuty. Od 2001 roku jest czynnym syndykiem, zarządcą, nadzorcą i pełnomocnikiem w wielu postępowaniach upadłościowych i restrukturyzacyjnych. Wraz z żoną, doradcą restrukturyzacyjnym Wiolettą Wydrzyńską, prowadzi Kancelarię Syndyków, w której oboje – jako syndycy – przeprowadzili blisko 400 postępowań upadłościowych. Prowadzą także Gabinet Psychologiczny i specjalizują się w pomocy biznesmenom z piętnem porażki oraz zadłużonym konsumentom. Prezes zarządu spółki Wydrzyńscy S.A., specjalizującej się w rozwiązywaniu sytuacji kryzysowych w biznesie, w życiu, w finansach osobistych. Wiceprzewodniczący Zespołu Roboczego ds. Upadłości i restrukturyzacji, działającego w ramach Rady Przedsiębiorców przy Rzeczniku Małych i Średnich Przedsiębiorców.
Źródło: Wprost