Czym jest medycyna katastrof?
To dział medycyny ratunkowej. Odnosi się do sytuacji, w której od pierwszej minuty wiadomo, że wszystkim pacjentom nie będziemy w stanie pomóc. Chodzi o kompromisy i trudne wybory.
Od dawna mówię, że medycyna w Polsce wyczerpuje znamiona medycyny katastrof. Od dawna nas jest za mało, za mało jest sprzętu, środków. Ale dziś, w sytuacji pandemii, system przestał być wydolny. Mamy do czynienia z sytuacją, kiedy jeśli wezwiemy karetkę, bo ktoś z naszych bliskich będzie potrzebował pomocy, nie możemy mieć pewności, że tę pomoc otrzyma. Może być tak, że pierwsza wolna ekipa będzie mogła przyjechać za kilka godzin. Za późno.
Codziennie słyszymy o takich historiach.
Właśnie. Do tej pory były to sytuacje jednostkowe. Mamy 1581 zespołów ratownictwa medycznego. Jeśli przyjmiemy, że każdy miał po 10 wyjazdów w ciągu dnia, pogotowie w Polsce przed pandemią wyjeżdżało ponad 15 tysięcy razy dziennie. I raz na kilka miesięcy mogło się zdarzyć, że pomoc gdzieś nie dotarła, albo dotarła za późno. Dziś to się dzieje codziennie.
Między 60-80 proc. medyków zmaga się dziś z zaburzeniami psychicznymi o charakterze depresji, PTSD, stanów lękowych – napisał pan na swoim profilu. Skąd te dane?
Kilka tygodni temu byłem prelegentem na Ogólnopolskim Kongresie Ratowników Medycznych w Krakowie. I właśnie tam, w czasie wykładu psycholożki współpracującej z Lotniczym Pogotowiem Ratunkowym padły te liczby.
Jakie są pańskie obserwacje? Rzeczywiście jest tak źle?
Sam choruję na depresję. Właśnie mam zaostrzenie. Moje ciało sobie ze stresem przestaje radzić.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.