Nie „efekt Krupówek” ani „brytyjska mutacja”. Oto prawdziwy winowajca trzeciej fali

Nie „efekt Krupówek” ani „brytyjska mutacja”. Oto prawdziwy winowajca trzeciej fali

Zdj. ilustracyjne
Zdj. ilustracyjne Źródło: Newspix.pl
To nie Krupówki i Szczyrk, nie szkoły i galerie spowodowały trzecią falę, tylko kalendarz: druga połowa lutego, marzec i połowa kwietnia to sezon koronawirusów. Drugim winowajcą jest smog, z powodu którego w ciągu roku zmarło o 20 tys. więcej osób niż z powodu COVID-19 – mówi prof. Piotr Kuna, specjalista chorób płuc. Wyjaśnia też, gdzie i kiedy warto nosić profesjonalne maseczki i kiedy wróci normalność.

Wprost: Minister zdrowia zapowiada powrót do obostrzeń z powodu wzrostu zakażeń, winiąc za ten wzrost nieprzestrzeganie dyscypliny: bawiących się turystów na Krupówkach, kolejki do wyciągów w Szczyrku. Inni eksperci obwiniają powrót dzieci do szkół i otwarcie galerii handlowych. Dlaczego w Polsce znów rosną zakażenia SARS-CoV-2?

Prof. Piotr Kuna: Jeśli miałbym wymienić „winowajców”, to na pierwszym miejscu jest sezon i pogoda. Wieloletnie obserwacje z naszej strefy klimatycznej pokazują, że w drugiej połowie lutego, marcu do połowy kwietnia liczba infekcji koronawirusowych rośnie kilka a nawet kilkanaście razy. W okresie przejściowym między zimą a wiosną koronawirusy aktywniej zakażają, a nasza odporność jest osłabiona na skutek zimy, mniejszej dawki słońca, rzadszego przebywania na świeżym powietrzu.

Drugim „winowajcą” jest bardzo wysoki poziom zanieczyszczenia powietrza, spowodowany głównie przez dwa źródła. Pierwsze to ogrzewanie domów odpadami i złej jakości węglem. Drugie: spaliny samochodowe.

Sezon i smog? A zakażenia ze słynnych Krupówek, stoków w Szczyrku, otwarcie szkół, galerii handlowych, nieprzestrzeganie zasad noszenia maseczek i zachowywania dystansu, na co wskazywał minister zdrowia i wielu ekspertów?

„Efekt Krupówek” możemy zobaczyć najwcześniej za dwa tygodnie. Obecny wzrost zachorowań nie ma nic wspólnego z zachowaniem turystów na Krupówkach. Jeśli chodzi o powrót dzieci do szkół, to ta teoria też się nie sprawdza. Dzieci z klas 1-3 wróciły do szkół w połowie stycznia, gdyby to miało spowodować wzrost zachorowań, to widzielibyśmy go na przełomie stycznia i lutego, a poza tym mielibyśmy epidemię głównie wśród nauczycieli.