Branża beauty w kryzysie. Jest gorzej niż mogło się wydawać

Branża beauty w kryzysie. Jest gorzej niż mogło się wydawać

Branża beauty w kryzysie
Branża beauty w kryzysie Źródło: Wprost
4 maja odmrożono część gospodarki. Do gry wróciła część sklepów w galeriach handlowych, muzea, a także niektóre żłobki. Wciąż jednak nie wiadomo, kiedy zostaną otwarte zakłady kosmetyczne, fryzjerskie i salony beauty. Monika Grzelak prowadząca Międzynarodową Akademię Makijażu Permanentnego "She" oraz Grzegorz Bek dyrektor zarządzający w Bioevolution - producent urządzeń oraz systemu do makijażu permanentnego jednym głosem nawołują rządzących do jak najszybszego otwarcia zakładów. Podkreślają, że wszelkie wymogi sanitarne jeszcze przed epidemią COVID-19 były stosowane.

Monika Grzelak od ponad 20. lat prowadzi Międzynarodową Akademię Makijażu Permanentnego i Medycyny Estetycznej "She". Jej firma jak większość firm w Polsce cierpi z powodu epidemii COVID-19 i nie może normalnie zarabiać. Goście "Studia Balkon" podkreślają, że najgorszy jest brak wskazania przez władze konkretnej daty powrotu do działalności. – Nie wolno się poddawać. Trzeba myśleć pozytywnie. Robimy wszystko, żeby po powrocie mieć klientów. Staramy się z nimi utrzymywać kontakt. Od samego początku moje założenie było takie, żeby utrzymać firmę i utrzymać pracowników. Jesteśmy razem i trzymamy się razem. Robimy wszystko, żeby po powrocie, żadne miejsce pracy nie zostało utracone – mówi Monika Grzelak.

Dodaje, że jest zawiedziona oferowaną przez Państwo pomocą. Sama złożyła wniosek o kredyt dla firm do 5 tys. złotych, jednak do dziś nie otrzymała ani decyzji, ani pieniędzy. – W sytuacji, w której zatrudniając ośmiu pracowników, muszę wypłacić im pensje, muszę zapłacić za lokal, opłacić leasingi, bo firma się rozwija i kredyty są czymś naturalnym, zostałam z mnóstwem opłat bez możliwości jakiegokolwiek zarobku. Wszystkim chodzi o to, żeby nie rosły koszty i długi. Myślę, że dziś nikt nie myśli o tym, żeby zarabiać – podkreśla.

Branża beauty traci przez COVID

Grzegorz Bek jest dyrektorem zarządzającym w firmie Bioevolution, która produkuje urządzenia do makijażu permanentnego. Podkreśla, że sytuacja w branży jest zła, ale dzięki dywersyfikacji dostawców firma sobie radzi. – Większość naszych klientów nie pracuje, ale nie wszyscy. Sprzedajemy nasze urządzenia na całym świecie i to pozwala nam funkcjonować. Prowadzimy sprzedaż oczywiście w ograniczonym zakresie; sprzedajemy do Szwecji, na Słowację, do Dani, na Białoruś. W Szwecji nie podjęto obostrzeń tak daleko idących, jak w Polsce. Zainteresowanie klientów utrzymuje się dalej na takim samym poziomie, jak przed pandemią – mówi Grzegorz Bek.

Gość "Studia Balkon" wskazuje, że zamknięcie firm na tak długo – partnerów biznesowych i odbiorców produktów jego firmy – jest błędem, bo salony już wcześniej zapewniały najwyższe standardy ochrony pracowników i klientów. – Nasza branża cały czas spotyka się z zagrożeniem wirusowym, czy bakteryjnym. Osoby zajmujące się wykonywaniem makijażu permanentnym cały czas muszą spełniać najwyższe standardy. Mamy i mieliśmy przecież cały czas wiele innych zagrożeń, nie tylko COVID-19. Nosicielem wirusa żółtaczki typu C jest ok. 700 tys. osób, które. W tej branży mamy przecież kontakt z krwią, zatem musimy zapewniać najwyższe standardy bezpieczeństwa – podsumowuje.

Źródło: Wprost